niedziela, 31 lipca 2022

Od Lydii - CD Maxwella/Do Zeno

- Wiem… - podniosłam się do siadu i przyciągnęłam nogi do klatki piersiowej. – Czy według ciebie zachowuję się jak smarkacz? Tylko powiedz szczerze.

- Wydaje mi się, że jak na swój wiek jesteś aż zbyt dojrzała. Spójrz na sam fakt, że w tak młodym wieku postanowiłaś zrobić wszystko żeby tylko utrzymać siebie i siostrę. Dzięki temu nikt was nie rozłączył – usiadł tuż obok i objął mnie ramieniem. Od razu poczułam się lepiej. To na pewno było lepsze niż alkohol.

- Przepraszam, że sprawiłam ci tyle problemów… Jesteś chyba jedyną osobą, której mogę się wygadać – pociągnęłam noskiem.

- No więc co się dokładnie stało? – wstał i poszedł do kuchni. Z tego co udało mi się usłyszeć włączył czajnik.

- Podczas mojej wczorajszej rozmowy z Zeno dowiedziałam się, że nie może się jeszcze pozbierać po śmierci narzeczonej, że nie ma komu się wygadać bo wszyscy mogą to wykorzystać przeciwko niemu. Jakby, nie wiem. Czy ja kiedykolwiek zrobiłam coś, co mogłoby sprawić, że może myśleć o mnie w taki sposób? Że chciałabym go w jakikolwiek sposób skrzywdzić? Max jestem mu wierna jak pies od kiedy zrozumiałam, że chce dla mnie dobrze – „starszy brat” wrócił do mnie z dwoma kubkami ciepłej herbaty.

- Z tym, że nie może się pozbierać jestem w stanie się zgodzić ale jeśli chodzi o zaufanie to też uważam, że trochę przesadził – pokręciłam głową biorąc kubek do rąk.

- Byłam u niego zanim do ciebie napisałam. Otworzyła mi baba w samych gaciach i jego koszulce. Masz pytania? Ja chyba nie… Wystarczyło powiedzieć, że nie jestem w jego typie albo że po prostu mu się nie podobam. To kłamstwo boli mnie jeszcze bardziej – o dziwo już nie płakałam. Nie miałam czym bo w ciągu ostatnich dwudziestu czterech godzin wypłynęły ze mnie wszystkie łzy. Byłam spokojna.

- Ja wiem, że to może być głupie ale może odebrałaś coś nie tak jak powinnaś? – upił łyk swojej herbaty. – Skoro Zeno powiedział, że nie może się pozbierać po stracie Leah, to według mnie nie kłamał.

- Czyli co powinnam zrobić? – zapytałam wiedząc, że Max na pewno poradzi mi dobrze. W końcu był starszy i bardziej doświadczony w relacjach damsko męskich.

- Pogadać z nim na spokojnie. Powiedz co cię zabolało w tym co powiedział. Wygadaj się jemu tak jak zrobiłaś to ze mną – wzięłam głęboki wdech. Miał rację. Odstawiłam kubek na stolik kawowy znajdujący się przy sofie i wstałam na równe nogi pełna energii do działania. Max był w szoku widząc co się wydarzyło. Nie sądził, że zareaguję tak szybko.

- Zlokalizujesz Zeno i podrzucisz mnie do niego? – dwa razy nie musiałam prosić. Napisał do Hiddena wiedząc, że ten na pewno siedzi w domu.

- Jedziemy do willi – oznajmił chwilkę po mojej prośbie. Zaczęłam psychicznie nastawiać się do tego co ma nastąpić. Bałam się, że jak tylko przed nim stanę znowu rozbeczę się jak dziecko i tyle będzie z naszej rozmowy.

Niecałą godzinę później, ze względu na fatalną pogodę byliśmy u celu. Miałam bardzo dobre wspomnienia z tym miejscem. Z jakiegoś powodu czułam się w nim jak w domu. To głupie ale tak właśnie było. Zanim jeszcze weszliśmy do środka zauważyliśmy Zeno palącego na zadaszonym balkonie. Nasze spojrzenia na moment się spotkały jednak bardzo szybko się odwróciłam i ruszyłam w stronę wejścia. Wiedząc gdzie jest mój cel nie miałam zamiaru zwlekać. Chciałam mieć to za sobą. Maxwell zostawił mnie samą. Stanęłam przed drzwiami gabinetu Zeno. Wzięłam głęboki wdech i weszłam do środka bez pukania. Nie było go w środku rzecz jasna. Dalej popalał na zewnątrz. Dopiero kiedy stanęłam przy drzwiach balkonowych zapukałam w szybę. Spojrzał na mnie przez ramię.

- Możemy chwilę pogadać? – w odpowiedzi tylko skinął głową, a ja zbliżyłam się do barierki, przy której stał. Oparłam na niej ręce. – Chciałabym cię przeprosić za to jak się zachowałam. Zareagowałam jak szczeniak, który myśli, że wszystko się mu należy. Odtrąciłeś mnie i powinnam to zrozumieć, a nie wybuchać płaczem jak dziecko. To był pierwszy raz kiedy wyznałam komuś uczucia.  Jesteś pierwszą osobą, którą takim uczuciem darzę i nie wiem czy na chwilę obecną będę potrafiła to zmienić. Jesteś kimś bardzo ważnym w moim życiu i nie chcę żeby to się zmieniało – spojrzałam w jego stronę. Stał wpatrzony w las. Spuściłam wzrok. – Dlaczego mi nie ufasz? – to pytanie od wczoraj bardzo mnie nurtowało i w końcu miałam szansę poznać na nie odpowiedź. Z kieszeni kurtki wyciągnęłam paczkę papierosów i zapalniczkę. Zdecydowanie potrzebowałam dawki nikotyny.

 

<Zeno?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz