Słysząc pomysł ojca, o przyłączeniu mnie do jakiegoś wyjazdu Moretti-Harrisów do ich rodzinnego kraju w pierwszych chwilach mnie kompletnie zdezorientował. Nie wiedziałam co mam powiedzieć, patrzyłam się na niego z ustami rozwartymi jak złota rybka, a serce podskoczyło mi do samego gardła.
Nie mogłam uwierzyć w to co do mnie mówi, nawet mama była w szoku, że sam z siebie wyskoczył z takim pomysłem. Chciał dla mnie dobrze, w końcu wyjazd do innego kraju to całkiem fajna przygoda ale.. nie w takiej otoczce. Otoczce o której on nie miał kompletnie pojęcia, a ja nie miałam żadnych logicznych argumentów aby nie przytaknąć na jego słowa. Nikt nic nie wiedział, nie mógł wiedzieć, a ja nie miałam tutaj żadnego wyboru. Bo co miałabym tak naprawdę powiedzieć? 'Nie chcę się z wami na tak długo rozstawać', kiedy narzekałam, że nigdy nie mogę zostać w domu kiedy planują jakieś wyjazdy? 'Mam zbyt dużo obowiązków w kancelarii', kiedy wiedzą, że nadal niewiele mogę tam robić? O czymkolwiek bym nie pomyślała, spór nie miał najmniejszego sensu.
~~~~~~~
Rozłąka z ojcem pod drzwiami willi była dla mnie dość trudna.
Nie mówię tu o jakimś ogromnym lęku, bo przecież z Zeno spędzam średnio każdy dzień w tygodniu. Co by się wcześniej nie stało to on mógł już dawno się mnie pozbyć, a przecież tego nie zrobił. Może po prostu chodziło o to, że zostanę z nim i w sumie wszystkimi którzy tu mieszkają sama? Kiedy tak naprawdę nie wiem, kogo mogę się tutaj spodziewać spotkać.
Nie wymieniałam z ciemnowłosym zbędnych słów, oprócz przyzwoitego 'cześć' na powitanie. Szłam niedaleko za nim, okazjonalnie rozglądając się dookoła. Wnętrze willi było udekorowane w znacznie innym stylu niż mieszkanie Zeno i to chyba była moja jedyna duża obserwacja. Nie było tutaj nic, co by krzyczało 'Blair to jest jeszcze bardziej podejrzane niż to, że jeszcze żyjesz'.
Kiedy znaleźliśmy się w moim tymczasowym pokoju nie zwlekałam zbyt długo i zaczęłam ostrożnie rozpakowywać swoje rzeczy i je układać. Cały czas czułam na sobie jakby wyczekujący wzrok ciemnowłosego, który stał w drzwiach oparty o framugę.. ale tak naprawdę nie wiedziałam co mogłabym powiedzieć, aby wszystko nie obróciło się przeciwko mnie. Zdawało mi się, że nie ważne co bym zrobiła lub powiedziała w ostatnim czasie działało na moją niekorzyść co nie powiem, stawiało mnie trochę na krawędzi zachowania względnego spokoju.
-Czemu nie protestowałaś kiedy chciał Cię upchnąć na wakacje? - jego pytanie sprawiło, że momentalnie odwróciłam się w jego kierunku. Pytanie było tak banalne, że momentalnie poczułam jak zaczynają ponosić mnie nerwy.
- Nawet nie pytał mnie o zdanie! - mimowolnie mój głos podniósł się nieznacznie, rzuciłam niedbale na łóżko bluzkę którą trzymałam w dłoni na łóżko i wpatrywałam się w niego przez chwilę. Kiedy już się nie odezwał wróciłam do składania swoich rzeczy, cały czas czułam na sobie jego przeszywający wzrok, a cisza jednak nie trwała tak długo jak się spodziewałam.
- Nie masz mi nic do powiedzenia sprzedawczyku? - westchnął, a ja zastygłam nad swoją walizką z sukienką w dłoniach. - Czekam na jakieś wylewne 'przepraszam', bo mógłbym Cię już dawno uciszyć, a do tej pory nawet Cię nie dotknąłem.
Nie mogłam uwierzyć w to co słyszałam.
- Ty chyba żartujesz! - wstałam znad walizki i odwróciłam się w jego stronę.
- Czy wyglądam jakbym żartował, Blair?
- A czy ja wyglądam jakbym chciała tu być? - zrobiłam kilka kroków w jego stronę jednak zatrzymałam się wystarczająco szybko, aby zachować między nam adekwatny dystans.
- Więc co tutaj robisz? Mogłaś powiedzieć, że nie chcesz nigdzie wyjeżdżać!
- Nie mogłam! Nie miała wyboru, bo byłoby to zbyt podejrzane. Nikt nic nie wie, ze wszystkim muszę się skrywać, a przede wszystkim nie mogę wyjść przed szereg, który sobie wykreowałam, a coraz częściej mam ochotę z niego wypaść bo nie daję sobie rady.
Wpatrywał się we mnie tak intensywnie, nie mogłam powstrzymać się od uciekania wzrokiem w kąty pomieszczenia. Czując narastającą presję zaczęłam miętolić w dłoniach skrawek spódnicy, a cisza panująca między nami sprawiała, że czułam się jeszcze gorzej.
- Czy masz zamiar w ogóle porozmawiać ze mną o tym co się stało? Czy zamiecenie tego pod dywan to jest twoim zdaniem rozwiązanie?
- Nie, nie jest. - jęknęłam cicho, po czym schowałam na chwilę twarz w dłonie. - Ja..
Cofnęłam się o kroki które wcześniej zrobiłam, a kiedy łydkami poczułam krawędź łóżka opadłam na nie bezwładnie. Nie wiedziałam co mogę powiedzieć, a co nie. Nie wiedziałam czy nie posunę się o krok za daleko, czy zaraz nie skończę w sytuacji która jakiś czas temu miała miejsce.. cokolwiek bym nie zrobiła może zagrażać mnie, mojej rodzinie.
- Zeno.. ja naprawdę bardzo Cię przepraszam za to co zrobiłam. - wydukałam z siebie ze wzrokiem wbitym w podłogę. - Byłam roztrzęsiona. W czterdzieści osiem godzin przeżyłam więcej niż jestem w stanie pomyśleć, a twoje słowa zadziałały jak czynnik zapalny. Byłam przerażona tym, że zrozumiałam w co tak nieumyślnie zostałam wciągnięta i teraz wiem, że pojawienie się Polisseny mogło zgubić nas oboje. Ale nie jesteś też bez winy. - podniosłam wzrok i spojrzałam na niego. Zobaczyłam też, że nie stał już tylko w progu, a wszedł w głąb pokoju.
- Myślałem, że jesteś mądrzejsza niż to. - odparł tak spokojnie, że poczułam jak po moich plecach przechodzą dreszcze. - Mądrzejsza niż sprowadzanie policji do mojego mieszkania i wpadania w taką histerię..
- Ja też. Ja też myślałam, że jestem mądrzejsza niż danie się ponieść panice i przerażeniu, ale nie jestem. Zeno proszę, pomyśl o tym. To co powiedziałeś po prostu mną wstrząsnęło. - poczułam jak po moim policzku spływa pojedyncza łza, jednak wiedziałam, że nie będzie ona ostatnią jaką dziś uronię. - Ja.. ja nie powinnam tego wszystkiego wiedzieć. Mam dziewiętnaście lat i chcę zostać prawnikiem, pomagać ludziom jak mój ojciec. Powinnam spędzać czas ze znajomymi, popełniać głupie błędy; ukradkiem pić alkohol, może chodzić na imprezy, znaleźć pierwszego chłopaka i przeżyć zauroczenie, może nawet złamane serce.. ale nie to. Nie być wciągnięta w sprawy mafijne, tłamsić w sobie te wszystkie sekrety i martwić się o to, że.. że ktoś kompletnie niewinny może znowu zginąć przez moją nieumyślność..! - po skończeniu ostatniego zdania kompletnie się rozpłakałam, a mój tusz do rzęs pewnie spływał czarnymi stróżkami po moich policzkach. - Przepraszam za te wszystkie kłopoty, które sprawiam ale nie wiem jak mam sobie z tym wszystkim poradzić. Widuję Cię codziennie, ale nie mam odwagi o cokolwiek zapytać w obawie, że jeśli będę wiedzieć więcej może być tylko gorzej. Nie wiem co mam robić, jak się zachowywać, a w domu.. czuję się jak ktoś obcy. Nie jestem już przykładną córką, która ma perfekcyjne oceny, nienaganne zachowanie i znajomych których można pozazdrościć. Za każdym razem kiedy jestem sama i myślę o swoim obecnym życiu zbyt dużo to po prostu płaczę z bezsilności do momentu w którym nie zasnę.
< Zeno ? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz