Spotkanie w jakiejś knajpce, żeby zjeść coś dobrego? O tak, Anrai praktycznie zawsze się zgadzał. Nie potrafił pozwolić takiej okazji przejść koło nosa.
Spotkanie w barze, żeby się upić? Eeeeemmm... Hmmm... Hm... Mhm? Nnhm... Nie, miłośnikiem wspólnych wypadów na piwo to on już nie był. To znaczy, nie, że alkohol mu przeszkadzał, a gdzie; napić się raz na jakiś czas to nic złego. Po prostu okoliczności nie przypadły mu do gustu. Ogólnie nigdy nie lubował się w tak zwanych firmowych obiadów, kolacji, wypadów, cokolwiek. Zwłaszcza z gliniarzami. A już szczególnie z gliniarzami, których znał.
Miał okropne wręcz przeczucie, że całe to wyjście na piwo nie skończy się mile i spokojnie. Wystarczy spojrzeć na sam skład. Prosił tylko w duchu, że pozostali o nim zapomną i będzie mógł sobie w ciszy posiedzieć. Kto wie, może nawet uda mu się zasnąć.
Będąc na miejscu przeleciał wzrokiem po całym pomieszczeniu. Westchnął ciężko, sięgnął do kieszeni po komórkę, by sprawdzić godzinę, gdy nagle poczuł ciężar na swoim ramieniu. Podniósł wzrok na wyższego od niego Felixa, który spojrzał na niego porozumiewawczo.
– Czy tobie też się wydaje, że Harvey coś kręci z tą dziewczyną? – spytał swobodnie, aczkolwiek zniżonym głosem.
Anrai wzruszył lekko ramionami.
– Cóż, jeśli nadmierną protekcję, próby zakopania każdego tematu z nią powiązanego i niepotrzebne przyprowadzanie jej na komisariat uważasz za podejrzane to tak, też tak myślę. – Przytaknął delikatnie, zerkając na wyświetlacz komórki.
Słysząc jego słowa, tamten uśmiechnął się lekko.
– Cieszę się, że nie jestem sam. Odkąd zabrał ją na komisariat, coś mi zaczęło śmierdzieć.
Obaj wymienili się spojrzeniami.
– Ty, ale nie masz na myśli, że laska się nie myje, co nie? – rzucił Anrai.
– Ej, co ty! – prychnął Felix.
Chwila ciszy. Laozi wyprostował się, skrzyżował ręce na piersi, cicho wzdychając.
– Chciałbym już teraz go upić i wyciągnąć z niego prawdę, ale chyba trzeba będzie się wstrzymać – stwierdził trochę niechętnie.
– Na razie poprzestańmy na nic niewartych docinkach – polecił De Veen. – Fuller ma nas za błaznów, więc możliwe, że nie zauważy jak będziemy dyskretnie sami szukać informacji.
Czyli nie tylko on coś podejrzewał.
Na początku, tuż po tym całym spotkaniu z dziewczyną Harveya, postanowił odrzucić niepotrzebne myśli i spostrzeżenia, ponieważ raz: to go tak naprawdę niezbyt interesowało, dwa: nie potrzebował dram ze sobą w jednej z roli głównych, i trzy: on po prostu tak miał, że sobie podejrzewał kogokolwiek o cokolwiek. Za dużo czytał teorii spiskowych i konspiracji, to trzeba było przyznać. Teraz jednak, kiedy Felix go zaczepił i w sposób trochę pośredni przyznał, że on również miał pewne nie tyle co podejrzenia, a uwagi, poprzednie myśli powróciły i opanowały umysł Anraia.
Nie znał Harveya aż tak dobrze (zwłaszcza że Devil, jak to Devil, zaglądał na komisariat bardziej jako gość i nierzadko był wyganiany przez samo egzystowanie), ale nadal jego zachowania ostatnimi czasy wydawało się Azjacie ciut niecodzienne. Rozumiał, nowa dziewczyna i te sprawy, ale, jak zmysły detektywa podpowiadały, coś jeszcze się za tym kryło. Coś głębszego. Aż Anrai nie wiedział, czy się ekscytować, czy nie.
W sumie miał ochotę pobawić się w policjanta pod przykrywką i ukradkiem sprawdzić, czy jego drobne podejrzenia były słuszne, czy to tylko jego dziwaczny umysł, spragniony wrażeń w rzeczywistym świecie postanowił mu spłatać figla. O cokolwiek chodziło, chyba warto wziąć w tym wszystkim udział.
– Jak myślisz, ktoś jeszcze z nas coś zauważył? – rozmyślania De Veena przerwał Felix, opierając dłonie o biodra.
– Nie wiem, spytajmy pozostałych czy też podejrzewają swojego kolegę po fachu o zdradę – zaproponował ironicznie Anrai.
– O tak, świetny pomysł! – odparł tamten z głosem pełnym sarkazmu. – Na pewno nas nie zaczną podejrzewać!
– A niech nas podejrzewają! Jeszcze będziemy jak w jakimś filmie akcji, pew pew...
– O czym rozmawiacie? – usłyszeli wtem obaj.
Jak jeden mąż odwrócili głowy i popatrzyli na stojącą tuż koło nich Polissenę. Kobieta spoglądała na nich trochę wymownie, wyczekując odpowiedzi. Nie musiała jednak długo czekać, ponieważ Felix niemal od razu odpowiedział:
– A o filmach akcji z policją w roli głównej.
Uśmiechnął się wesoło.
– O, a co do policji – zaczął Anrai tonem, jakby zamierzał zarzucić wielkim newsem – ostatnio jak byłem na miejscu zbrodni to widziałem przypadek ofiary pogryzionej przez własne psy! Krew, kawałki odgryzionych mięśni, więcej krwi, normalnie...!
– Anrai – przerwała mu Polissena, marszcząc brwi. – Idziemy zjeść, napić się, proszę, powstrzymaj się przed takimi historiami.
To powiedziawszy odwróciła się na pięcie i wróciła do nowej policjantki.
Felix odprowadził ją wzrokiem, przestąpił z nogi na nogę.
– Ty to umiesz odstraszać innych – przyznał, szturchając lekko ramieniem De Veena.
– W końcu mam ksywkę Devil, nie? – odparł beznamiętnie Anrai.
Harvey zwrócił uwagę całej grupy, machaniem ręki pokazując, że znalazł odpowiedni stolik. Wszyscy zaczęli iść w jego kierunku; Anrai z Felixem trzymali się z tyłu. A przynajmniej tak myśleli, ponieważ zaskoczył ich od tyłu głos Calixte:
– Myślicie, że Harvey coś ukrywa?
Obaj odwrócili się i popatrzyli na niego. Wymienili się spojrzeniami, przez krótką chwilę cała trójka stała w ciszy.
– Devil nikomu nie ufa – rzucił niespodziewanie Felix, nonszalancko opierając się o niższego z policjantów.
– To prawda – przyznał bez bicia Anrai. – Czasami nawet sobie nie ufam.
<Calixte?>
819 słów
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz