Nie było łatwo spędzać z nim dzień w dzień, jechać z nim tym samym samochodem, a przed 'publicznością' przywdziewać maskę uprzejmej i beztroskiej praktykantki.
Niestety takie były moje obecne realia i prawdę mówiąc mimo niektórych intruzywnych myśli, radziłam sobie całkiem.. dobrze? Nie mówię tutaj o samych praktykach, ponieważ jak na razie uchylony został mi jedynie skrawek wiedzy, którą potrzebuję zdobyć. Mam bardziej na myśli tutaj po prostu moje codzienne życie. Radziłam sobie dobrze. Nie wydaje mi się, abym zachowywała się jakoś dziwnie lub podejrzanie. Nawet przy Zeno starałam się zachowywać 'normalnie' chodź nie było to do końca moje 'normalne' zachowanie z wiadomych przyczyn. Nie byłam w stosunku do niego tą samą miłą dziewczyną, którą poznał, ponieważ nie chciałam drugi raz popełnić błędu. Opuściłam swoją czujność, a potem znalazłam się w takiej sytuacji a nie innej. Na samo wspomnienie o tym wieczorze miałam ciarki na plecach, a drobne włoski na karku stawały mi dęba.
Dzień nie różnił się zbytnio od tych, które już przepracowałam. Większość poranka spędziłam z Zeno, który powoli wdrążał mnie w sterty papierów, którym będę się pewnie niedługo zajmować. Bo co innego mógłby ze mną zrobić, aniżeli wcisnąć do roboty coś, na co sam nie miał ochoty? Nie było tutaj jednak miejsca na jakiekolwiek dyskusje. Nie chciałam nawet go irytować, ponieważ tak jak cały Londyn byłam świadoma tego, co stało się z jego bratem. Nie śmiałam nawet pytać o to, co się stało, ale mogłam sobie sama dopowiedzieć, że miało to pewnie związek z ich mafią.
Oczywistym jest też to, że od tamtej felernej nocy, nie tylko moje nastawienie się zmieniło. W całym tym zestawieniu chyba jednak nadal byłam tą miłą, ponieważ od mężczyzny wręcz emanowała oziębłość. Nie był specjalnie złośliwy czy czepliwy, ale mogłam to po prostu poczuć. Ton jego głosu, to jak na mnie patrzy albo kiedy w ogóle tego nie robił. Jego język ciała również zdradzał to, jaki ma do mnie stosunek. Ale chyba najbardziej liczyło się to, że nie stwarzaliśmy sobie nawzajem problemów w pracy prawda? Tak długo jak panował między nami względny pokój, a temat mojego milczenia nie był poruszany.. chyba nie musiałam się o nic martwić.
Od niemalże popołudnia, aż do końca moich dzisiejszych praktyk byłam przydzielona do sekretarki Zeno, która była naprawdę uroczą i sympatyczną kobietą. Mogłam pytać ją o naprawdę wszystko, nawet najgłupsze rzeczy i nie spotkałam się z jej strony z żadną krytyką. Była wręcz zadowolona, że wole być czegoś pewna, a nie domyślać się na własną rękę. Była ona miłą odskocznią od jej, a właściwie już naszego, szefa. Podczas przerwy mogłyśmy nawet razem wspólnie wypić herbatę i porozmawiać też na tematy nie związane z kancelarią i prawem. Pojawiła się również nowa pracownica, Rimma, którą miałam już przyjemność poznać. Oczywiście nie bardziej niż przedstawienie się sobie nawzajem, bo nie było na to czasu przy natłoku pracy. Dziwnym było to, że w tak krótkim czasie doczekała się kwiatów, które miały zostać dostarczone wprost do jej rąk, ale nie mogłam się dziwić aż tak mocno. Była bardzo piękną kobietą. A zauważyłam już, że kilku innych pracowników wręcz śliniło się na jej widok. Widząc ją z uśmiechem wręczyłam jej kwiaty od, w moim mniemaniu, 'tajemniczego wielbiciela' i wróciłam do swoich zajęć.~~~~~
Podczas całego zdarzenia na parkingu nie pisnęłam ani słowa. Dlaczego miałabym wtrącać się w coś, co zdawało być się tak poważne, że Zeno miał ochotę bić się ze swoim przyjacielem, z tego co wiedziałam. Jeszcze niedawno byli razem w mieszkaniu mężczyzny i odmawiali plan odbicia najmłodszego Moretti-Harrisa.
Czułam się niemal sparaliżowana słysząc jak oboje zaczynają podnosić głosy, a kiedy Zeno złapał go za koszulkę, moje serce znalazło się w gardle. Nie ważne kim ja i Rimma byśmy nie były, gdyby zaczęli się bić nie było by sposobu na rozdzielenie dwóch masywnych mężczyzn.
Na całe szczęście sprawa obeszła się bez niepotrzebnego rozlewu krwi. Pozostawiliśmy dwójkę w samotności, a przez swoją ciekawość nie mogłam powstrzymać się od obejrzenia w tył. Zobaczyłam tylko z jakim zdenerwowaniem do auta wsiada mężczyzna, a zaraz po nim Rimma. O co mogło pójść w tej kłótni? Bo chyba nie tylko o to, że zaczął widywać swoją byłą dziewczynę..?
Kiedy wraz z Zeno wsiadłam do samochodu szybko dowiedziałam się, że nie prędko wrócę do domu, a na ten moment było to moim jedynym wybawieniem. Pomyślałam o powiedzeniu 'Nie mógłbyś mnie najpierw odwieźć?' ale skarciłam się w głowie, zanim w ogóle przeszło mi to przez gardło. Podróż do szpitala mogła oznaczać tylko jedno; chciał odwiedzić brata. Dobrze, że nie zdążyłam powiedzieć niczego głupiego. Przez całą drogę panowała między nami cisza. Nie było to niczym nowym w naszych wspólnych podróżach, jedyny czas kiedy raczył się odezwać to wtedy, kiedy musiał powiedzieć mi o nowych klientach, poza tym żadne przyjazne rozmowy nie miały między nami miejsca.
- Jak.. jak z Twoim bratem? - odezwałam się dość cicho. Nie spojrzał na mnie, co nie było nowością, ale nie wydawał się być zdegustowany więc kontynuowałam. - Jest z nim lepiej?
- Wyjdzie z tego. Zawsze wychodzi. - odpowiedział krótko nie spuszczając wzroku z drogi.
Skinęłam głową właściwie sama do siebie i nie podejmowałam już próby rozmowy, bo zdawało się to być zupełnie bezcelowe. Ale nie ważne co by się nie stało, miałam nadzieję, że z jego bratem się polepszy. Nie miałam potrzeby tego mówić, ale wiedziałam w jakim stanie się znajdował, przynajmniej wtedy kiedy go znaleziono. Nie trudno było podsłuchać ojca rozmawiającego przez telefon w gabinecie, na dodatek z otwartymi drzwiami.
< Zeno? >
908 słów
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz