Nie odzywając się pomogłam mu wstać z miejsca co spotkało się z jego dezaprobatą. Stawiał się i opierał do momentu kiedy nie wyjaśniłam mu, że u mnie w pokoju będzie znacznie bezpiecznie i nie zamierzam w żaden sposób mu zaszkodzić.
Dosyć niepewnie, ale zgodził się na moją propozycję, a potem pozwolił zaprowadzić się na jedne z wyższych pięter willi. Zamknęłam za nami drzwi do pokoju uświadamiając sobie, że przecież wcześniej był tutaj ten nastolatek. Najwidoczniej musieli go odwieźć do domu. W końcu wiele przeżył i pewnie też był tym wszystkim przerażony.-To… możesz to trochę poluzować? - zapytał po raz kolejny siadając teraz na podłodze, na miękkim dywanie. Usiadłam tuż przed nim wzdychając głośno i w końcu ściągając z nosa okulary, które odłożyłam gdzieś na szafkę obok.
- Nie da się ich poluzować. Mogę je ściągnąć, ale boje się, że zrobisz mi krzywdę…
- Nie mam siły, chcę po prostu odpocząć tak żeby nic mnie nie bolało.
- Czemu mam Ci ufać skoro chciałeś nas wszystkich pozabijać? - zajrzałam mu w oczy, jednak nie spotkałam tam praktycznie żadnych pozytywnych emocji. Jedynie ból, rozgoryczenie, rozpacz i chyba brak nadziei na lepsze jutro. Nie odpowiedział. W tym momencie liczyło się dla niego tylko to żeby odpocząć, ale człowiek w chwili zagrożenia jest w stanie znaleźć w sobie jeszcze trochę siły, by cokolwiek zrobić. Mimo swoich negatywnych myśli sięgnęłam po kluczyk, który wcześniej dostałam od towarzyszy. Przeniosłam się za niego i z lekkim zawahaniem otworzyłam zamek kajdanek, które od razu spadły na podłogę. Ku mojemu zdziwieniu chłopak nie zerwał się w dzikim pędzie do drzwi, po prostu zaczął rozmasowywać nadgarstki. Może jednak nie taki diabeł straszny jak go malują?
Wstałam z miejsca i przysłoniłam nieco okna na tyle, by jedynie widzieć ciemne niebo, ale równocześnie tak, by nikt z zewnątrz nawet na takiej wysokości nie był w stanie zobaczyć co tu się dzieje.
-Dlaczego mi pomagasz?
-Wiesz… - zaczęłam szybko - Myślę, że powinieneś uznać za pomoc fakt, że Zeno Cię tu przyciągnął. Inaczej… już byłbyś trupem. - odparłam pewna swego po czym wskazałam mu łazienkę. - Idź weź prysznic skoro jesteśmy na siebie skazani. Postaraj się proszę zrobić tak, by nikt tutaj nie wpadł z bronią, a może uda mi się tobie pomóc…
<Rhys?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz