wtorek, 12 lipca 2022

Od Hiddena - Do Setha

 Po tygodniu siedzeniu w szpitalu i następnym tygodniu długiej rehabilitacji miałem już dosyć tego gównianego jedzenia, które nie przechodziło mi przez gardło. Wiecznie tylko cos mi podawali jakieś kroplówki, srówki, leki, sreki... ja pierdole. Nigdy więcej nie dam się tak urządzić i to wcale nie ze względu na szkody w moim ciele, a same te obrzydliwe rzeczy, które mi podawali. Dopiero po dwóch tygodniach byłem w stanie samodzielnie wstać na nogi i nie poruszałem się już na wózku. Moje kości powoli się zrastały, ale mój brzuch, plecy, nogi i ręce wyglądały jak pobojowisko. Jakby sobie ktoś na mnie urządził pole golfowe. Przez to cały czas chodziłem w koszulkach z długim rękawem, golfach, czarnych rurkach i ogólnie....ciuchach, które jakkolwiek byłyby w stanie zakryć moje posiniaczone ciało. 

Po całym bankiecie ojciec w końcu podarował mi apartament, na który po tylu latach męczarni w szkole i po szkoleniach jakie mi zafundował - zasłużyłem. W końcu miałem przejąć jego rodzinną firmę z racji tego, że Zeno kompletnie nie nadawał się do takich rzeczy logistycznych. Tak moi drodzy, Hidden którego znacie to jebany Einstein chowający się pod skórką głupiego matoła.

- Kurwa... gdyby nie ta rozjebana warga to znowu wyglądałbym jak młody bóg. - powiedziałem sam do siebie poprawiając kołnierz czarnego golfu przed lustrem. Miałem dzisiaj zamiar zobaczyć się z tym śmiesznym dzieciakiem, dzięki któremu prawdopodobnie jeszcze żyje. Dojście do niego i dowiedzenie się czegoś ze wszystkimi hackerami Zeno to była bułeczka z masełkiem. Tym bardziej, ze dzieciak ma bogatych rodziców to już w ogóle nie musiałem się specjalnie wysilać. 

Lekko utykając wyszedłem ze SWOJEGO (oh yeah~) apartamentu i skierowałem się w stronę swojego motocykla który pewnie tęsknił za mną dokładnie tak samo jak ja za nim. To było tak rozsądne jak jasny chuj wsiadanie ze skręconym nadgarstkiem na motor, ale co mnie nie zabije to mnie wzmocni. 

Przejechałem pół miasta aż znalazłem docelowa hale sportową wyjebistą tak, że jak tylko na nią spojrzałem to pierwsze co pomyślałem było 'w środku na pewno się zgubię'. No trudno. To raczej mnie nie zabije jeśli zapytam kogoś o drogę. Gówniak powinien mieć teraz... trening? O tak jego wyniki w grze w siatkówkę i zdjęcia wygranych meczy widniały niemal w każdej sportowej gazecie. Ten jego przystojny pyszczek poznałbym z kilometra, a tym bardziej kiedy przez dwa tygodnie leżałem i pachniałem przeglądając stare gazety. Boże co ja robię ze swoim marnym żywotem...

Po 15 minutach błądzenia po tym gównie się poddałem. Jestem pizdą, ale się poddałem. Grzecznie usiadłem na schodach wyjściowych z budynku i przyglądałem się swojemu zdartemu kaskowi na motor. Chyba czas kupić nowy, ale teraz czarny w macie żeby było bardziej prestiżowo. 

-Hidden...? - usłyszałem za sobą kiedy pochłonięty byłem zdrapywaniem czarnego lakieru. Powoli, uważając na swoje obolałe plecy odwróciłem się żeby zobaczyć któż to mnie rozpoznał od tyłu. Jebaniutki celebryta ze mnie. 

-O siema. - uśmiechnąłem się lekko. - Musimy pogadać bąbelku. - wskazałem w jego stronę zabandażowaną ręką. 

Widziałem jak chłopak lustruje mnie wzrokiem. No kochanie, na kilometr śmierdzisz gejem i wiedziałem to już jak się poznaliśmy. Ale spoko, ode mnie ten smród jest jeszcze większy. Ty zachowujesz super pozory. 

Powoli wstałem z miejsca podchodząc do niego i wręczając mu kask.

-Masz coś w planach czy mogę Cię porwać?

<Seth?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz