wtorek, 12 lipca 2022

Od Faye - CD Zeno

No i rzuciłam butem prosto w jego twarz jednak niestety jego refleks dorównuje mojemu i złapał go tuż przed uderzeniem. Interesowało mnie wyłącznie to co ukrywa, a nie on sam w sobie. (wmawiaj sobie głupia). Podirytowana podeszłam do niego i wyciągnęłam dłoń czekając aż odda mi moją własność. Patrzył na mnie kpiąco. Żeby mnie dobić i pokazać swoją dominację podniósł buta do góry.

- A jebać to – zdjęłam drugiego i zostawiłam go tuż przed nim. – Jeszcze tu po nie wrócę – wysyczałam w jego stronę i nie czekając na jakąkolwiek reakcję odwróciłam się i ruszyłam do wyjścia. Nie widziałam jego reakcji i szczerze mnie nie obchodziła. No i jak idiotka szłam na bosaka. Na szczęście samochód nie stał daleko także aż tak się nie zbłaźniłam. Plus był taki, że mogłam już wrócić do mojego kochanego wozu, a nie wozić się tą Toyotą.

Był wieczór. Nosiło mnie po mieszkaniu z irytacji, wkurwienia i wszystkich innych emocji związanych z Zeno. To już nie była praca. Moim osobistym wyzwaniem stało się pokazanie mu, że nie jest najlepszy a jego znajomości są gówno warte. Sam w końcu z niczym sobie nie poradzi.

- Kurwa – z tej irytacji chwyciłam najbliżej leżący mnie przedmiot, dzbanek na kwiatki, i roztrzaskałam go o podłogę. Ze swojej bezsilności nie wytrzymałam i sięgnęłam po butelkę whisky z komody. Prezent od naczelnika. Na samą myśl o tym nieudaczniku aż mi się cofnęło. Przez dłuższą chwilę patrzyłam na alkohol walcząc ze sobą. W końcu, jeśli zostanę w domu, co złego może się stać? Dawno nie doprowadziłam się do takiego stanu, żeby nie pamiętać co działo się dzień wcześniej. – Przecież i tak jestem już spalona – uderzyłam się dłonią w czoło. Od razu poszłam się ogarnąć do wyjścia, a butelkę odłożyłam na jej miejsce.

Wmówiłam sobie, że wieczór w klubie dobrze mi zrobi. To była najgłupsza decyzja jaką podjęłam w ostatnim czasie ale przekonam się o tym dopiero po czasie.

Bawiłam się dobrze, co chwila odpychając od siebie oblechów, którzy pchali łapy tam, gdzie nikt, prawie nikt, nie ma prawa.

- Za wysokie progi na twoje nogi. Wypierdalaj, bo ci te palce połamię – warknęłam. Siedziałam przy barze, kiedy jakiś dzieciak, wyglądał na osiemnaście, objął mnie w talii. Piłam kulturalnie kolejnego drinka postawionego przez jednego z wielu adoratorów, którzy liczyli na coś więcej. Kompletnie zignorował moje słowa. Jeszcze byłam w takim stanie, że trudności nie sprawiło mi wykręcenie mu ręki. – Głuchy jesteś? Już dawno po dobranocce. Do domu – wysyczałam mu do ucha. Grzecznie przeprosił i zszedł mi z oczu.

Z klubu wyszłam, kiedy słońce zaczynało już wschodzić. Byłam wstawiona jak szpak i dlatego właśnie mózg podpowiedział, że świetnym pomysłem będzie odwiedzenie Zeno, żeby odebrać buty. Taksówka zawiozła mnie pod jego apartament. Ochroniarz nie był chętny do wpuszczenia mnie do środka jednak nakłamałam mu, że chłopak jeszcze nie dał mi kluczy i nie wpisał mnie na listę gości. Prawdopodobnie był nowy, bo to łyknął. Odrobinkę, tak troszeczkę się chwiejąc doszłam pod jego drzwi. Dzwoniłam, pukałam.

- ZENO! – warknęłam waląc pięścią w drzwi. Moje prośby zostały wysłuchane i otworzył mi zaspany mężczyzna. Bez koszulki. W samych dresach, pod którymi nic więcej prawdopodobnie nie było. Przegryzłam dolną wargę na sam widok. Był ewidentnie zdziwiony moją wizytą.

- Co tu robisz o tej godzinie – przetarł dłonią oczy mając prawdopodobnie nadzieję, że to tylko sen. Nie czekając na zaproszenie wślizgnęłam się do jego mieszkania.

- Po buty wróciłam – po tym jak się poruszałam i mówiłam na pewno był w stanie łatwo odczytać, w jak okropnym stanie się znajdowałam.

- Teraz? Prawie o piątej? – kulturalnie zdjęłam buty i od razu ruszyłam do mebelka, na którym trzymał alkohole.

- Nom – mruknęłam nawet nie patrząc w jego stronę.

 

<Zeno?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz