Można powiedzieć, że resztę nocy spędziłam czuwając nad chłopakiem. Nie podtrzymywałam z nim zbyt długiej rozmowy, ani nie wypytywałam o to co się wydarzyło. Cudem było to, że tak szybko się wybudził, a przecież i tak był wykończony. Nie chciałam go zbyt szybko obciążać takimi rzeczami. Mimo zmęczenia, które sama odczuwałam nie mogłam sobie pozwolić na zamknięcie oczu. Każde jego lekkie poruszenie, czy niesystematyczny oddech sprawiał, że robiło mi się ciepło, a serce zaczynało bić szybciej. Sama myśl o tym, że może jednak tego nie przeżyć, po tym jak zareagował na moją obecność.. było to zbyt przytłaczające, aby zmrużyć oczy.
Nie wiem, która była wtedy godzina, ale Aiden zawitał w naszej sali. Przyniósł dla mnie koc, co zdawało się być dość komiczne biorąc pod uwagę, że mógł o to poprosić pielęgniarkę. Ale nadal przyjęłam go z lekkim uśmiechem. Zanim ponownie zniknął poinformował mnie o tym, że jego rodzina została zawiadomiona i że pojawią się następnego dnia, tak szybko jak tylko będą mogli. Po tym pocałował mnie w czoło i wrócił do swoich poprzednich obowiązków, które na pewno nie kończą się równo z dniem.
Starałam się zachować spokój jednak myśl o pojawieniu się tutaj jego rodziny była.. lekko przerażająca. W końcu udało mi się poznać tylko Lukrecję. Modliłam się, żeby to ona się tutaj zjawiła, aniżeli na przykład jego brat, którego nie miałam okazji poznać. Jak oni w ogóle zareagują na mój widok, jeśli nawet o mnie nie wiedzą? Co jeśli zaczną dociekać i czegoś podejrzewać? W przypływie euforii związanej z przebudzeniem przyjaciela poczucie winy zostało zduszone, jednak tak szybko jak pomyślałam o rodzinie biednego chłopaka, tak szybko do mnie wróciły.
Nadal nie wiedziałam co mam zrobić. Przyznać się do tego kim jestem? Zdemaskować tożsamość mojego brata i skazać go na śmierć albo gnicie w więzieniu? Zawsze tego chciał, od kiedy tylko pamiętam, żeby zniknął z powierzchni Ziemi. A akcja policyjna mogłaby mi to zapewnić; w końcu Jayden w życiu nie poddałby się od tak. Ale zawsze bałam się tego, że może się to obrócić przeciwko mnie. A tej sytuacji było to bardziej niż prawdopodobne.. mój brat jest bardzo zaradnym psychopatą, socjopatą, którekolwiek określenie, jeżeli nie wszystkie, pasuje. Co jeśli zdążyłby mnie dopaść? Na samą myśl o tym, że wracając do domu mogłabym zastać go siedzącego na kanapie czułam, jak po mojej skórze przechodzą dreszcze.
Całkowicie nieświadomie udało mi się zasnąć, ponieważ kiedy otworzyłam ponownie oczy, na sali znajdowała się pielęgniarka, a do środka wpadało światło.
Kiedy dostrzegła, że się obudziłam zaoferowała mi mały uśmiech, po czym wróciła do zmiany kroplówek chłopaka. Przetarłam zaspane oczy i ziewnęłam cicho zakrywając przy tym usta. Po kilku minutach kobieta wyszła, a ja delikatnie nachyliłam się nad chłopakiem. W końcu mógł spać spokojnie, zregenerować się i miejmy nadzieję szybko wrócić do wcześniejszej formy. Delikatnie odgarnęłam włosy z jego czoła i jeszcze przez chwilę wpatrywałam się w jego zrelaksowaną twarz. Nie byłam już takim wrakiem emocjonalnym jak wczoraj, jednak nie oznaczało, że czułam się najlepiej. Westchnęłam cicho po czym wróciłam na swoje miejsce na krześle.
Minęła może godzina, dochodziła już trzynasta, a chłopak leniwie otworzył swoje oczy.
- Dzień dobry. - powiedziałam cicho przysuwając swoje krzesło bliżej łóżka. - Jak się czujesz? Powinnam zawołać lekarza? Pielęgniarkę? Potrzebujesz czegoś?
- Nie.. - mruknął po dłuższej chwili ziewając.
- Och.. no dobrze. - odpowiedziałam po czym zaśmiałam się nerwowo. Może nie powinnam go tak od razu bombardować, jako pierwsza rzecz po tym jak się obudził. Głupia.
- Byłaś tutaj.. całą noc? - zapytał, jego głos był mocno ochrypnięty, a na koniec zakaszlał cicho.
- Tak. - skinęłam głową. - Aiden.. znaczy, twój doktor powiedział, że dzisiaj ktoś z twojej rodziny na pewno zjawi się w szpitalu.
Mimika jego twarzy nie była jeszcze tak dynamiczna, na pewno była dalej obolała, ale mogłam dostrzec ten zalążek uśmiechu. Nie było powodu aby nie cieszył się z tego, że po takim czasie w końcu ich zobaczy. Pewnie wolałby, żeby to oni tutaj siedzieli od wczoraj zamiast mnie.. ale najważniejsze jest to, że nie był sam.
- Czyli co.. znasz tego lekarza? - okręcił głowę tak, żeby móc lepiej na mnie spojrzeć. - Chwilę mnie nie ma, a Ty już mnie zastąpiłaś..
- Daj spokój. - mimo żartobliwego tonu, nie do końca byłam w nastroju na jego żarty. Dobrze było wiedzieć, że jakoś sobie radzi z tą sytuacją, ale niestety ja nie mogłam. - Ech.. byłam z nim wczoraj na.. spotkaniu. Gdyby nie on, nie byłabym tu z Tobą.
< Hidden? >
718 słów
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz