Szlajając się po apartamencie trochę sprzątałem, trochę ogarniałem rzeczy do pracy, a trochę zajmowałem się sprawami mafii. W pewnym momencie kiedy zakładałem na siebie czystą koszulkę mój telefon zawibrował, a na wyświetlaczu wyświetlił mi się nieznajomy numer. Zdjęcie Lydii w... pracy? Podpisano 'V'? Zajęło kilka minut zanim zorientowałem się o co tu chodzi i mało krew mnie nie zalała. Ta dziewczyna, która udawała biedną rozwódkę wodziła mnie za nos już kolejny raz myśląc, że jest wybitnie zdolną agentką do trudnych spraw. Śmiem twierdzić, że nigdy nie miała styczności z prawdziwymi przestępcami, którzy poskładali by ją w dwóch ciosach. Może i była wysportowana i przygotowana na wszystko, ale zdecydowanie za bardzo idealizowała swoje umiejętności.
Nieprzeciętnie wkurwiony od razu wykonałem jeden telefon. Harvey spadł mi z nieba, bo teraz przydał się idealnie. Był w stanie załatwić mi szybciej potrzebne papiery niż tamta była w stanie cokolwiek usunąć. Przecież i tak nie mogła wymazać się z listy pracowników, bo nawet wysoko położeni na tym ich komisariacie nie mieli prawa wymazywać nikogo z bazy danych. Nie czekałem długo, aż przyszły szwagier dostarczy mi na maila potrzebne informacje o dziewczynie...
-Faye Blake... - powiedziałem cicho. W informacjach o dziewczynie miała dopiski z rozwiązanych spraw, w których działa pod przykrywką więc nie ciężko było wywnioskować, że jest po prostu tajną agentką do jak mniemam: poważnych spraw. Pytanie teraz się nasuwało: czy ja powinienem się jej bać i być nad wyraz ostrożny? Może powinienem powiadomić odpowiednie osoby o tym, że kobita za bardzo ingeruje w moje życie wysyłając mi takie sms'y i naprzykrzając mi się. Na jej nieszczęście ona była tylko przykrywką, a ja w branży prawniczej pracowałem już od X czasu i pod względem paragrafów ja byłem na wygranej pozycji.
Od otrzymania od niej zdjęć mojej Lydii minęła jakaś godzina, a ja w tym czasie miałem chwilę na przemyślenie tego jak ją ugryźć. Nie mogłem zrobić tego siłą, bo nawet jeśli była kobietą i marnym przeciwnikiem pod tym względem... to zawsze jakimś była. Skoro już miałem jej numer to dobrym pomysłem byłoby powiadomić ją o tym co zrobię, jeśli nie da spokoju moim bliskim.
Wziąłem do ręki telefon i już za chwilę wbiłem w dotykowy ekran numer do mojej drogiej koleżanki. Odebrała niemal natychmiast z przedziwnym, lekko rozbawionym tonem w głosie.
-Nie wiem co planujesz, ale proponuje żebyś dała sobie spokój. - mój nieco mniej promienny ton najwidoczniej lekko ją rozbawił, bo zaśmiała się tylko słysząc to. - Jeśli nie chcesz mieć problemów to spotkajmy się u mnie... - rozsiadłem się na kanapie już nieco bardziej uspokojony.
-Czy to groźba... wiesz, że groźby są kara...
-Rozsyłanie zdjęć zrobionych z ukrycia tym bardziej, a z tego co wiem Policja nie może być karana. - od razu przerwałem jej przez co w słuchawce zapadła błoga cisza. - Twoim obecnym szefem na posterunku jest dobry przyjaciel mojego ojca i zarówno ojciec Blair, która miałaś okazje poznać. Jak myślisz kogo posłuchają najpierw? Mnie czy ciebie? - dodałem na koniec, a po tym usłyszałem już tylko 'wyślij adres', a następnie .... dźwięk rozłączonego połączenia. Poszło gładko. Nawet lepiej niż się spodziewałem.
Faye pod względem wszystkich akcji jakie miałem w życiu była tylko kolejną płotka, która nie spodziewała się tego w jak duże bagno może wpaść konkurując ze mną.
----
Dotarcie do mnie zajęło jej jakieś 40 minut zważając na korki w Londynie. [teraz są w apartamencie Zeno] Kiedy otworzyłem jej drzwi i zlustrowałem jej lekko rozdrażnione oblicze uśmiechnąłem się lekko i od razu wpuściłem ją do środka.
-Masz klasę. Przychodzisz do mnie prawie rozebrana i myślisz, że coś ugrasz? - zamknąłem drzwi po czym oparłem się o nie plecami tak na wszelki wypadek jakby chciała uciekać.
-Czy ty właśnie oceniłeś mnie po wyglądzie? I tak cię oszczędziłam, mogłabym przyjść całkiem nago. - odwróciła się w moją stronę uprzednio ściągając szpilki i ustawiając je równo pod ścianą. Dopiero teraz zauważyłem jaka ona jest malutka i jakim w ogóle cudem ostatnio była w stanie mnie poskładać. Skrępowanie takiej niewysokiej osoby było bardziej niż dziecinnie proste....
-Jak chcesz to się rozbierz i tak cię nie tknę. - prychnąłem z kpiną w głosie co mogło lekko ją urazić, aczkolwiek nie dawała tego po sobie poznać. Ciało miała piękne, ale jakie paskudne wnętrze...
-Nawet nie zaprosisz mnie do środka, gburze?
-To wszystko zależy od tego czy pójdziemy na jakieś kompromisy czy dalej chcesz udawać perfekcyjną Pania agentkę, która ma wszystko pod kontrola podczas gdy to gówno prawda, bo zachłysnęłaś się swoimi umiejętnościami, bo do tej pory nie znalazł się nikt kto by Cię zagiął? - mówiąc to niemal na jednym wdechu cały czas przewiercałem ją wzrokiem. Stała spokojnie, była opanowana do granic możliwości. - Ze mną możesz sobie robić co chcesz, ale niech komuś z moich bliskich spadnie chociaż włos z głowy to przestane być dla ciebie miły, a twoja kariera tajnej agentki bardzo szybko się skończy. Nieważne jaki masz staż i renomę nikt nie będzie dyskutował z paragrafami prawnymi, których zdążyłaś już trochę złamać.
-Nie sądziłam, ze taki facet z zasadami pierwsze co zrobi to się wysprzęgli i pójdzie naskarżyć. Maminsynek...
-Ale jaki przy tym jestem skutecznym. Praca nie nauczyła Cię jeszcze pokory, Faye? - rzuciłem przechodząc obok niej i kierując się do salonu. Nie odpowiedziała już na to, ale sądząc po jej niezadowolonej minie chyba dała sobie spokój z wkurwianiem mnie, a przynajmniej ..... bezpieczniej dla niej by odpuściła. - Jeszcze nic nie powiedziałem i nie czerpie przyjemności z robienia ci problemów. - oparłem się o framugę drzwi prowadzących do kuchni. Ta z lekkim naburmuszeniem usiadła w salonie i rozejrzała się po nim. Jej uwagę zdecydowanie przykuła pokaźna gablotka z rzadkimi egzemplarzami broni w niezwykłych barwach.
-Prawdziwe? - nie zważając na to co przed chwilą do niej powiedziałem podeszła do szkła i położyła na nim swoją dłoń. - Skąd je masz?
- Jak ma się tyle kasy i wpływowych rodziców to jesteś w stanie wyrwać wszystko. - wzruszyłem ramionami - Jadłaś już coś dzisiaj? Jesteś głodna?
- Czy ty właśnie proponujesz śniadanie wrogowi? - zerknęła na mnie przez ramię przez co ja tylko przewróciłem oczami.
- Nie jesteś dla mnie zagrożeniem. Jedynie trochę irytujesz, a życie ostatnio mnie nie oszczędza więc już sobie daruj i po prostu powiedz wprost co byś chciała ode mnie wiedzieć.
<Faye?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz